niedziela, 23 listopada 2014

"Shin Gēto" Rozdział 2

- To... jesteś z Polski, tak?
- Tak dokładnie - odpowiedziałam z totalnym spokojem. V, na pierwszy rzut oka wydaje się byc kompletnie nie ogarniętym i głupim kolesiem, ale jak to się mówi "Nie oceniaj książki po okładce". Tak na prawdę, jeśli się go trochę bliżej pozna, to jest bardzo kulturalny, miły i w miarę inteligentny ^^. Choc czasami, jak coś rąbnie, to nie wiadomo czy się śmiać czy płakać.
- Zdradzisz mi swój wiek - zapytał tajemniczo.
- Kobiet o wiek się nie pyta, a poza tym 16 - odpowiedziałam wystawiając w tym samym czasie język.
- Jak 16, to kobietą nie jesteś, tylko dziewczynką, więc zwalnia mnie to z tego obowiązku - oznajmił powtarzając ten sam gest, co wykonałam parę sekund temu.
- Haha, bardzo śmieszne...
- No wiem - uśmiechnął się pokazując przy tym rządek bielutkich jak perła zębów i patrząc na mnie "uwodzicielskim" (czy jakkolwiek można to nazwać) wzrokiem.
- Przestań! - poniosłam głos zirytowana jego głupim zachowaniem.
- Mwoh?!
- To robic
- Jak ja nic nie robię! - Odpowiedział szczerząc się przy tym głupio.
- Nie wcale!
- .... (cisza)
- ....
- Nie podrywaj mnie! - spojrzałam na niego zirytowana i dostrzegłam sporych rozmiarów rumieniec na jego twarzy.
- Hahaha, nie bądź śmieszna! Ja? Ciebie?! żartujesz?!.. - Zakpił ze mnie.
- Proszę?! - Zapytałam patrząc na niego wściekłym, a zarazem zirytowanym wzrokiem. O nie! Wycofuję wszystkie dobre rzeczy jakie na niego powiedziałam! Toż to przesada! Szczyt bezczelności! To ja jestem jakaś gorsza?! Mógłby takie chamskie komentarze zostawić dla siebie w swojej głupiej główce!
- Wychodzę! - krzyknęłam, udając się jednocześnie do wyjścia. Na moje nieszczęście, potknęłam się o własną sznurówkę i nieszczęśliwie, przy upadku na zimne płytki, moja noga przybrała dość dziwny i niepokojący kształt...
- FUCK! Ałłłłłłł! jak to boli! - krzyczałam przeraźliwie na widok mojej wykrzywionej nogi. Taehyung, po ocknięciu się od razu podbiegł do mnie i obejrzał moją poszkodowaną część ciała.
- Aish... nie wygląda to za dobrze... - powiedział przyglądając się zaniepokojony.
- Co?.. - zdziwiłam się na powiedziane przez niego na początku słowo.
- Ale co?
- Co ty powiedziałeś?... - zapytałam zdezorientowana znaczeniem obcego mi wyrazu.
- Przyjeżdżasz do Korei nie znając nawet języka?.. - spojrzał na mnie jak na idiotkę.
- A co Cię to?! Nawet nie wiesz po co tu przyjechałam, na ile i co tu robię, więc się nie interesuj, bo mnie nie znasz, a przypominam Ci, że to właśnie przez Ciebie leżę tu z najprawdopodobniej złamaną nogą! - Wydusiłam z siebie wszystko co trzymałam w buzi. Poczułam dużą ulgę, a zaraz poczucie winy, po spojrzeniu na smutny wyraz twarzy Koreańczyka.
- Ja.... przepraszam.. nie chciałem Cię urazic, a tym bardziej, żeby coś Ci się stało..- powiedział wlepiając się swoimi pełnego smutku, czarnymi oczyma w moje.
- Ehhh... ja też Cię przepraszam. Nie powinnam na Ciebie tak od razu krzyczec... - poczułam spore poczucie winy, choc to On głównie zawinił, no ale... no kto by nie rozczulił się nad tą słodką mordką?!
- No a ja nie powinienem się tak do Ciebie odzywac. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało... Jesteś bardzo ładna, inteligentna no i nawet zabawna.. - uśmiechnął się nieśmiało w moją stronę, a moja twarz przybrała buraczkowy kolor na wypowiedziane przez chłopaka słowa. Ah... jak mi się ciepło na serduchu zrobiło. Jest naprawdę uroczy!
- Ja zadzwonię po chłopaków, żeby po nas przyjechali, a Ty tu poczekaj, okey? - zapytał z pełną troską.
- Okey.. ej..chwila... jakich chłopaków? - Lecz odpowiedzi na moje pytanie już nie dostałam, bo chłopak odszedł z telefonem w rękach w głąb kawiarni, a ja jak ostatnia idiotka leżałam rozłożona na zimnych płytkach.
- 여보, 당신이 하지 않으면? (słonko, czy nic Ci nie jest?) - powiedziała do mnie starsza pani, która przed paroma sekundami podeszła do mnie. Lecz i tak nic nie zrozumiałam, ponieważ najprawdopodobniej, zważając na to w jakim kraju się znajduję, mówiła po Koreańsku.
- Proszę? - Odpowiedziałam po angielsku marszcząc przy tym czoło.
- Czy nic Ci nie jest kochanie? - powtórzyła ponownie, tylko po zrozumiałym dla mnie języku.
- Nie, nie.... kolega zaraz przyjdzie - uśmiechnęłam się ciepło. Babcia, tylko odwzajemniła gest i odeszła w swoją stronę.
- Za 5 minut będą
- O Jezus! Nie strasz mnie! - zwróciłam się w stronę Taehyung'a, który przed chwilą śmiertelnie zaskoczył mnie swoją nagłą obecnością.
- Oh, mianhe - odpowiedział z troską.
- Co?.. - zapytałam marszcząc brwi.
- Przepraszam... trzeba będzie Cię poduczyc Koreańskiego - uśmiechnął się po czym wziął mnie na ręce i ruszył w kierunku wyjścia.
- Ah! Postaw mnie! - krzyknęłam mu wprost do ucha.
- Jak Cię postawię, to upadniesz, a tego nie chcę - odpowiedział ze spokojem w głosie.
- Ah... no dobra... a gdzie my idziemy? -
- No jak to, gdzie do samochodu - i dopiero teraz zauważyłam dośc sporych rozmiarów, czarny samochód stojący przy krawężniku jezdni. Szyby były przyciemnione, więc nie można było dostrzec, kto się znajduje w środku. Samochód, wyglądał naprawdę strasznie.
- V, gdzie ty mnie ciągniesz? - zapytałam z dużym niepokojem, lecz nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, ponieważ już wsiadaliśmy do środka. Gdy Taehyung ułożył mnie na wygodnym siedzeniu, dostrzegłam 2 chłopków siedzących koło mnie, 3 za mną i 2 przede mną, jeden za kierownicą, a drugi to właśnie V. Byłam dośc mocno przerażona tą całą sytuacją. Ja - jedyna dziewczyna i 7 chłopaków koło mnie...
- Ał... okropne to wygląda - skomentował chłopak, siedzący koło mnie z czarnymi włosami opadającymi na czoło, który bacznie przyglądał się mojej poszkodowanej nodze...
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Trochę krótki, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie ^^ Ps. Przepraszam za błędy

1 komentarz:

  1. Ooo świetny 💜💜 czekam na kolejny rozdzialik 😊 weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń