sobota, 8 listopada 2014

"Shin Gēto" Rodział 1

12 godzin spędzone w samolocie z śmierdzącym i spoconym gościem na twoim ramieniu coś robi. Mam wrażenie, że ten smród potu przeszedł na moje ciało. Obleśne uczucie. Moje piwne oczka same mi się zamykają i kleją, a jeszcze muszę przynajmniej 3 godziny pobłądzić po mieście w poszukiwaniu domu, a raczej willi mojej ukochanej cioci, której nie widziałam przynajmniej od 4 lat. Tak strasznie się za nią stęskniłam. Parę lat temu opuściła mnie i moją patologiczną rodzinkę, ponieważ dostała bardzo dobrą i korzystną ofertę pracy. Po jej wyjeździe byłam strasznie załamana. Ona jako jedyna umiała mi doradzić, pomóc w trudnych sytuacjach, pocieszać, kiedy łzy leciały mi z oczu jak wodospad no i... ona jako jedyna mnie kochała. Nadal nie rozumiem dlaczego mnie opuściła. Na początku miałam żal do niej, lecz po pewnym czasie to ustało, bo przecież za coś żyć musi. No, ale... no kurde! Nie mogła znaleźć sobie pracy tak jak normalny Polak w swoim kraju?! Mogłaby chociażby wyjechać do Krakowa, Kołobrzegu no lub do jakiegokolwiek miasta w Polsce! A nie za granicą. Nie dość, że poza Polską to jeszcze nawet nie w Europie! Ehh... no, ale dobra... Karolina! Nie wkurzaj się! Nie teraz, kiedy masz zaraz do niej przyjechać! Uspokój się.. wdech.. i wydech... wdech... i wydech... Ok, już jest dobrze! W porę obudziłam się z moich głębokich przemyśleń, bo o mało co, nie zdążyłabym na autobus do Seulu. Jak, tylko pomyślę, że jeszcze muszę siedzieć w tym zardzewiałym autobusie przynajmniej godzinę, to aż mam zawroty głowy. Mam, tylko nadzieję, że żaden zboczeniec, czy chociażby śmierdzący gość nie dosiądzie się do mnie. Wtedy to kompletnie bym odleciała z tego świata. Już wystarczająco śmierdzę. Spokojnie zajęłam miejsce na niezbyt wygodnym, plastikowym siedzeniu i zagłębiłam się w dźwiękach muzyki, wydobywającej się z bialuteńkich słuchawek w moich uszach. Po niedługiej chwili odpłynęłam do krainy morfeusza. Niestety, mój słaby sen nie potrwał długo, bo obudził mnie głos wydobywający się z czarnego głośnika w autobusie. Przez moją nieznajomość języka koreańskiego nic nie zrozumiałam. Jedyne słowo, które dotarło do mojej główki to: "Seoul". Wow... naprawdę przespałam całą trasę?.. no nieźle.. Wysiadając z autobusu, oczywiście jak to ja, musiałam się wyrżnąć pod na sam ryj pod buty jakiegoś kolesia. No super. Przyjeżdżasz do nowego miasta, w którym masz zamiar ułożyć sobie od nowa życie, a już na pierwszy start robisz sobie obciach.., No super Karola! Gratuluję umiejętności! Gdy podniosłam moją zrytą twarz dostrzegłam młodego chłopaka około 20, o ciemnych blond włosach, wielkich oczach i wielkim, promiennym uśmiechu. Gdy zobaczyłam jego uśmiech, miałam już ochotę powiedzieć: "Z czego kuźwa się ryjesz pedałku" Lecz moja kultura osobista nie pozwala na takie słowa. Ten, tylko zaczął się zwijać ze śmiechu. Gdy spojrzałam na niego wzrokiem pełnym poirytowania i złości od razu zamilkł i pomógł mi wstać. Gdy mnie podnosił, zdążyłam nawdychać się jego cudownie pachnącej woni perfum. Był o jakieś 10 cm wyższy ode mnie.
- Jestem Kim, ale przyjaciele mówią mi V, miło mi. - Przedstawił się, po czym szeroko się uśmiechnął pokazując przy tym rządek bialutkich ząbków.
- Karolina, a mi niezbyt...
- Ło ho, ho, ho.. widzę, że dziś humorek nie dopisuję..
- Co to za pytanie.. Spędziłam 12 godzin w samolocie, lecąc tu aż z Polski, a przez całą podróż w powietrzu towarzyszył mi spocony gość na moim ramieniu, po czym jechałam godzinę autobusem i przed chwilą, jak byłeś tego świadkiem i jeszcze się z tego ryłeś wyrąbałam się prosto na beton twarzą.. - Odpowiedziałam mu z wściekłym wyrazem twarzy.
- Wybacz.. no ale nie mogłem się powstrzymać. To tak zabawnie wyglądało.
- Nie gadaj, tej... - Przewróciłam oczami poirytowana.
- W ramach przeprosin zapraszam Cię na lody. - Powiedział szczęśliwie.
- Lody? - Spojrzałam na niego jak na idiotę.
- No tak... lody.. - Zdziwił się moją odpowiedzią.
- Jest środek zimy kretynie!
- Ahh.. no tak... zapomniałem... - Wlepił wzrok w swoje buty.
- Jak można zapomnieć jaka jest pora roku... - Spojrzałam na niego jak na idiotę.
- No widocznie można, no ale nie ważne. To zapraszam Cię do kawiarni na ciepłą kawę i na jakieś ciastko - uśmiechnął się szeroko po czym nie czekając na moją reakcję, pociągnął mnie za rękę w nieznanym mi kierunku.
- A może by tak raczyło zapytać mnie o zdanie?! - Zapytałam się wkurzona.
- A po co? - I znów ta durna odpowiedź.
- JPRDL... Dobra, nie ważne. Miejmy już to z głowy. - Powiedziałam po czym oddałam się całkiem Kim'owi. Chłopak zaprowadził mnie do nastrojowej kawiarni, która cała świeciła różnymi światełkami i jako, że zbliżały się święta, przed wejściem stał sobie mikołajek, który machał ręką i coś mówił. Nie wiem dokładnie co, bo jak już mówiłam wcześniej, kompletnie nie ogarniam tego języka. Azjata, mimo iż nie wydawał się zbytnio inteligentny, to odsunął mi krzesło, zapraszając mnie przy tym do zajęcia miejsca przy nastrojowym stoliku. Po chwili podszedł do nas kelner:
- Witam, co Państwo sobie życzą? - zapytał nas obojga uprzejmie.
- Ja poproszę Latte i te ciasto, - Powiedział przy czym pokazał na kartę z słodkościami, wskazując ciastko, które chce zamówić.
- A Ty Karolina, co chcesz? - Zapytał się mnie V. Spojrzałam na menu, po czym zrobiłam wielkie oczy, ponieważ nic kompletnie nie rozumiałam. Na karcie widniały, tylko obce mi znaki.
- Wiesz co... wybierz mi coś... bo ja kompletnie nic nie ogarniam..
- Hahaha, ok... - Zaśmiał się, po czym wskazał kelnerowi zamówienie dla mnie.
- Dobrze, ciasto i kawa będą gotowe za około 10 min. - Poinformował nas, po czym odszedł z zamówieniem za ladę. My, tylko zagłębiliśmy się w naszą rozmowę...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Okey! Mam nadzieję, że jakoś to wszystko jest, i że nie popełniłam jakoś wielu błędów. Jak na razie z chłopców, tylko wystąpił V, ale na pewno zapewniam Was, że już w następnym pojawi się kolejny członek BTS. 1 rozdział za mną. Jestem w miarę zadowolona, aczkolwiek wiem, że mogło by być lepiej, ale w następnym rozdziale będzie napewno bardziej intrygująco. 

3 komentarze: